niedziela, 26 października 2014

Lawendowe pole

... czyli moje pierwsze spotkanie z Veronique Enginger.

Pierwsze zupełnie przypadkowe i nieświadome. Obrazek zachwycił mnie podczas buszowania "na chomiku". Ciągle jeszcze szukałam lawendy na prezent dla mamy. Wiedziałam od razu, że muszę go wyszyć. Był cudny! 

Zamówiłam na allegro nici wg rozpiski DMC i kupiłam nową drobną kanwę - "czternastkę", by krzyżyki były mniejsze. Zanim jeszcze przyszła przesyłka z muliną przyglądając się zdjęciu obrazka zauważyłam nazwiska projektantek wzoru: V. Enginger i H. Le Berre. Postanowiłam przeszukać internet, by dowiedzieć się czegoś więcej o tych paniach i znaleźć kolejne wzory ich autorstwa. 

O ile o samych autorkach - niestety - jest w internecie bardzo mało informacji, to wzorów zaprojektowanych przez nie - co nie miara. Nie wiem ile godzin siedziałam przed monitorem z rumieńcami na twarzy, ale wzorów "ściągnęłam" multum. Jedna strona przekierowywała mnie na inną. Czasem udało mi się znaleźć całe książki autorstwa Enginger. Po czasie okazywało się, że znalezione przeze mnie wcześniej obrazki też są wyszyte wg jej projektu. Przypadek? Przeznaczenie? Intuicja? :) Nie wiem, ale obecnie ponad 90% zaplanowanych do wyhaftowania produkcji jest autorstwa właśnie Veronique Enginger. Autorki prac bardzo subtelnych, eterycznych, delikatnych, niepowtarzalnych i wyjątkowych. 

Dla tak samo oczarowanych jak ja: Film przedstawiający Veronique przy pracy 

Ale wróćmy do lawendowego pola znanego pod oryginalnym tytułem jako "Ekstrakt z lawendy". Jest to kompozycja kilku mniejszych obrazków przedstawiających lawendę w różnej postaci i jednego większego z polem lawendy.



 

Każdy z mniejszych obrazków wyszywałam 2 wieczory. Zaczęłam od lewej strony. Następnie trzy wieczory wyszywałam długa gałązkę lawendy i w końcu około tygodnia zajęła mi praca nad polem. Niestety nie miałam czasu w ciągu dnia by nadganiać wyszywanie, więc całość ukończyłam łącznie w ciągu 3 tygodni. 



Na koniec pozostała tradycyjnie kwestia ramy. Kompozycja wyszła dość duża: 20 x 30 cm. Sklepowe ramki okazywały się o jakiś 1 cm za małe lub dużo za duże (40 x 60 cm). Zamówiłam więc ramę na wymiar w punkcie foto w Słubicach (tylko w 1 miejscu w tym mieście można oprawić obrazy). Wybrałam drewnianą białą ramę, ale tym razem nie gładką, a z wypustkami przypominającymi ślady po pazurach. Zdecydowałam się również na tradycyjnę szklaną szybkę, chociaż sprzedawca proponował szkło matowe - rzekomo idealnie nadające się do oprawiania tego typu prac. Jednak wg mnie wtedy obraz wyglądał jakby był z samą ramką - bez żadnej szyby. Cena oprawy 57 zł. Sporo, ale efekt i radość z pracy bezcenna ;) 




4 komentarze:

  1. Lubisz lawendę, jak widzę ;P Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama lubi... te póki co - dla niej :)

      Usuń
  2. Lawenda śliczna i wszystko z nią jest cudne, pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam lawendę w ogrodzie a Twoja jest przecudna.Podziwiam i zazdroszczę pasji.

    OdpowiedzUsuń