Jednym z prezentów wyhaftowanych przeze mnie, który szczególnie przypadł mi do gustu i z którym miałam żal się rozstać były inicjały z serii "Toile de Jouy" dla Ani i Piotrka. Do tego ramki, które do nich upolowałam zachwycają mnie do dziś.
Wiedziałam, że takie literki wyszyję też na moją ścianę. Nareszcie - w chwili przerwy między większymi haftami, podczas oczekiwania na zamówiony materiał do zaplanowanego obrazu - udało mi się wyszyć inicjały dla nas. Dzięki swojemu niewielkiemu rozmiarowi na każdą z literek przeznaczyłam dwa wieczory.
Jednak praca nie była tak łatwa jak przy haftowanych prezentach. W oryginalnym alfabecie przy literce "M" był wazon z kwiatami... Oczywiście chciałam mieć przy niej damę. Przerobiłam więc "M" z "N" i powstała moja - autorska - litera EM jak Marta.
Przy "J" również konieczne były przeróbki, gdyż na oryginalnej "J" huśtała się dama w sukni. Potrzebowałam bardziej męskiego akcentu. Wybrałam więc chłopca z pieskiem z literko "V" w tło wkomponowałam lekko zmodyfikowaną literę JOT jak Jerzy. Myślę, że w obu przypadkach wygląda jakby tak miało być od początku.
Hafty ponownie wyszyłam na naturalnym surowym lnie. Po próbie z fioletowymi odcieniami wróciłam do różu. Nie miałam odpowiednio zróżnicowanych kolory i motyw wydawał się zbyt ciemny. Mimo, że we wnętrzu mamy trochę fioletowych dodatków, uznałam, że różowe również będą dobrze pasować. Kolory dobierałam jednak sama. Jeśli ktoś ma "oko" możliwe są w przypadku tych literek różne wariacje kolorystyczne - potrzeba 5 odcieni jednego koloru, z czego jeden musi być zdecydowanie ciemniejszy od pozostałych.
Ramki za ok 3 Euro kupiłam w sklepie Woolworth. W Tedim wprowadzili podobne - z zawieszką w formie srebrnego serduszka w cenie ok 5 Euro.